Na sesji Rady Miejskiej w Kaliszu w lecie tego roku prezydent miasta przedstawił propozycję nowych stawek (czytaj podwyżek) za odbiór śmieci . Rada nie przyjęła jednak uchwały w tej sprawie, gdyż 11 radnych było za podwyżką i 11 przeciw, zaś jeden radny wstrzymał się od głosu. Co robi w takiej sytuacji zazwyczaj włodarz gminy? Szuka brakującego głosu. Może zachęcić jakiegoś radnego do odpowiedniego głosowania, jeśli ma oczywiście takie możliwości.
Lokalne media kaliskie zaczęły spekulować, że brakujący głos przychylny uchwale w sprawie wyższych opłat za śmieci zostanie pozyskany w …. opozycji. Ten brakujący głos miała dać jedna z radnych klubów opozycyjnych w kaliskiej Radzie, „która prywatnie związana jest z mężczyzną od niedawna zatrudnionym w Ratuszu na wysokim stanowisku”, jak pisano. Wówczas pojawiły się pogłoski o ewentualnym wykluczeniu tej radnej z klubu.
Faktycznie we wrześniu jedna z radnych wystąpiła ze swego klubu, a w Internecie zaczęły się pojawiać komentarze, iż ma to związek z głosowaniem w sprawie proponowanych przez prezydenta miasta podwyżek za odbiór śmieci.
W listopadzie za podwyżką głosowało 12 radnych, zaś przeciw 11. W pierwszej grupie znalazła się wspomniana wyżej radna.
Polityka samorządowa w Polsce polega między innymi na sprytnym pozyskiwaniu głosów radnych nawet, jeśli wcześniej nie ma widoku na wygrane głosowanie.