Przebieg wszystkich kampanii wyborczych w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat pokazał, iż praktycznie niewykonalne jest spełnienie przez oddolone ruchy obywatelskie jednego z warunków koniecznych udziału w wyborach do Sejmu, to jest zebranie ponad 5 tysięcy podpisów przynajmniej w 21 okręgach wyborczych. Na przykład w ostatnich wyborach spośród 45 pozaparlamentarnych komitetów wyborczych, które próbowały zgłosić listy do Sejmu, tylko dwa były w stanie to zrobić. Ta bariera ma w zamyśle jej pomysłodawców uniemożliwić wejście do Sejmu ugrupowań faktycznie niezależnych.
Dwie największe partie PiS i PO prowadząc od lat coraz bardziej brutalną wojnę polsko-polską, posługują się różnymi technikami, by osiągnąć sukces wyborczy.
Irracjonalna ordynacja wyborcza, funkcjonująca w Polsce sprawia, iż ugrupowanie, które uzyska najlepszy wynik, otrzymuje (niesłusznie) dodatkowe mandaty poselskie, co wynika z ordynacji D’Hondta.
Tak więc ugrupowanie najsilniejsze zainteresowane jest także tym, by w wyborach przepadły mniejsze komitety, to znaczy nie przekroczyły bariery 5 procent. Wówczas nie wchodzą one do Sejmu, a największą część ich dorobku wyborczego przejmuje (niezasłużenie) właśnie to największe ugrupowanie. Jest ono więc zainteresowane, by tego typu ugrupowanie (ugrupowania) wzięło udział w wyborach.
Idealnym rozwiązaniem zarówno dla lidera jak i ugrupowania małego byłaby sytuacja, gdyby to drugie uzyskało wynik między 3 i 5 procent głosów. Wówczas co prawda nie wchodzi ono do Sejmu, lecz otrzymuje milionową subwencję z kieszeni polskich podatników. Obydwie strony byłyby wówczas zadowolone. Maluch – bo wziąłby potężną kasę, a lider – bo otrzymałby dodatkowe mandaty z powodu wyniku malucha (poniżej 5%).
Duże ugrupowanie może być zainteresowane także osłabieniem rywala. Gdy na przykład w wyborach bierze udział komitet, o którym wiadomo, że do Sejmu nie wejdzie, lecz jest w stanie odebrać część głosów rywalowi (nawet jeśli by to miało być zaledwie 1-2% głosów), jest to sytuacja korzystna dla jednej ze stron sporu politycznego.
Tak więc najwięksi gracze mają interes, by popierać start w wyborach mniejszych ugrupowań. Dzięki temu ich szanse na zwycięstwo są większe, a maluchy wyborcze albo cieszą się, że w ogóle startują, albo że na ich konto wpływa potężna subwencja.
Zobaczymy, które ugrupowanie będzie miało wynik lepszy niż 3, a gorszy niż 5 procent, a które uzyska 1% głosów. Proszę przeanalizować sytuację wyborczą w Polsce i wyciągnąć wnioski…………..